Miałam może siedem lat. Codziennie siadałam z mamą przed radiem i słuchałam (to wzruszona to rozbawiona) powieści w odcinkach, czytanej genialnie przez Irenę Kwiatkowską, o dziewczynce równie małej jak ja . Dziewczynka z książki nie miała jednak tyle szczęścia. Była sierotą i z wielkim trudem walczyła o swoje szczęście w nieprzyjaznym świecie. Walka z losem nie zmieniła jej w twardy głaz, jak to zazwyczaj bywa. Pozostała wrażliwą, kochającą istotą, która swoim uduchowieniem i szalonymi pomysłami, inspirowała wówczas wiele dzieci takich jak ja.
Potem dostałam od mamy książkę o "Ani z Zielonego Wzgórza" i czytałam ją jeszcze wiele, wiele razy. Dzisiaj nie ma już mamy. Ja jestem też inna ale miłość do książek zaszczepiona w dzieciństwie pozostała i ratuje mnie dzisiaj przed samotnością.
Może i Wy podzielicie się ze mną swoimi wspomnieniami o pierwszych ważnych spotkaniach z książkami? Proszę.
Maria Karbowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz