Przed świętami na wsi nie było już prac polowych, za to wiele roboty w domu. Sprzątanie, bielenie ścian wapnem (by je odkazić), pranie, a na końcu gotowanie. Do dzieci należało przygotowanie ozdób na choinkę.
Nieprzypadkowo na datę Bożego Narodzenia wybrano 25 grudnia. Po
tej nocy, uważanej za najdłuższą w roku,
następowały "narodziny światła", bowiem dnia stopniowo przybywało. Wierzono, że
w tym czasie dusze zmarłych przodków odwiedzają dom. Dlatego wieczerza
wigilijna była ucztą na cześć zmarłych. Na stole stawiano dodatkowe nakrycie z
myślą własnie o nich.
Menu było archaiczne, należało
podawać to, co smakowało przodkom. Zawsze był
żur z fasolą, a tam gdzie lepiej zachowała
się tradycja, jadało się żur z gotowanym bobem z dodatkiem suszonych
grzybów, to było pierwsze, podstawowe danie. Drugie danie to pierogi z
kapustą i z grzybami.
Potem podawało się kapustę z grochem i dania słodkie: mogły być pierogi
z powidłem i kasza jaglana ze śliwkami. Dawniej jadano
jeszcze smażone na oleju racuchy lub pączki.
Po wieczerzy na stół trafiały ciasta. Nie sernik, ale makownik i
piernik królowały na wigilijnym stole. Miodownik, czyli piernik na
miodzie to jedno z najstarszych ludzkich ciast, był znany już w
starożytnym Egipcie. Prawdziwy piernik powinien dojrzewać 3 tygodnie, zawierać miód i przyprawy. Wigilijnym ciastem był też makownik - mak uważano za symbol żałoby oraz
błogiego snu. Podawano także inne ciasta drożdżowe, np. z powidłem.
Ciasto robiło się tak, jak na pizzę - bez jajek. Jeżeli ktoś chciał,
żeby było żółte, to dodawano szafranu. Menu na święta Bożego Narodzenia
było odmienne niż na Wielkanoc, bo zimą brakowało nabiału i jajek.
Dawniej w zimie krowy się nie "doiły", a kury się nie "niosły".
Może się dzisiaj wydawać czymś niewyobrażalnym. Jednak przed wojną
na wsi raczej nie jadało się ryb. Trzeba było je kupić, a to uważano za
rozrzutność. Chyba, że ktoś sam złowił rybę.
Tradycyjna polska wigilia była jarska. Wierzono,
że wtedy następuje przenikanie się świata ludzkiego i zwierzęcego,
"radość wszelkiego stworzenia", ogólne pojednanie. Dlatego nie należało
jeść mięsa, ryba była wyjątkiem. Tłuszczu zwierzęcego też nie używano,
potrawy maściło się olejem lnianym. Po wieczerzy zaczynało się świętowanie. Poza pracami koniecznymi nie
wolno było nic robić, a używanie ostrych narzędzi, np. igły, uważano za
grzech. Wigilię i Boże Narodzenie spędzali domownicy tylko w rodzinnym
gronie.
Maria Karbowska
Maria Karbowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz