W poniedziałek, wtorek szyła Baba worek.
W środę pruła żywo, bo uszyła krzywo.
Widział stary Bartek jak znów szyła w czwartek.
I znów pruła w piątek, bo był zły początek.
Od nowa w sobotę zaczęła robotę.
A niedzielę całą spała, bo się bardzo spracowała.
Ten stareńki wierszyk, o stworzonej do wyższych celów Babie i upływie czasu to ustny przekaz naszych przodków (jak nic, dziedzictwo niematerialne).
Ciekawe jak stary, może ktoś wie?
I nam tydzień minął pracowicie, a nasza praca (choć czasem trzeba było co nieco popruć) zmierza ku końcowi. Worek, który uszyliśmy jest spory i oby w ŚRODĘ w "MIKOŁAJA", zapełnił się książkami po brzegi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz